Kaczyński tłumaczy się ze słów o Tusku: Były potrzebne
W ubiegłym tygodniu lider Prawa i Sprawiedliwości, w ramach politycznej trasy "Z miłości do Polski", odwiedził miasto Stawiski w województwie podlaskim. Wicepremier mówił o nadchodzących wyborach oraz o ich stawce.
Prezes PiS w szczególnie mocny sposób zaatakował wówczas lidera PO, określając go jako "prawdziwego wroga naszego narodu". – Trzeba to jasno w końcu powiedzieć. Ten człowiek nie może rządzić Polską. Ten człowiek powinien w końcu pójść sobie. Niech idzie do swoich Niemiec i niech tam szkodzi, a nie tu – powiedział polityk i dodał: "Na Białoruś też, tam też by się przydał. Ale on woli Niemcy na pewno".
Kończąc swoje wystąpienie Kaczyński dodał: "Pamiętajcie o tym ryżym, bo to jest największe zagrożenie dla Polski".
"Ryży" Tusk. Kaczyński: To potrzebne słowa
Do tej wypowiedzi Jarosław Kaczyński powrócił podczas rozmowy z PR24. – Były potrzebne z tego względu, że powiedziałem, żeby uważać i użyłem takiego określenia wobec tego pana, jakie są bardzo często używane tak jak wobec mnie jest używane inne określenie nawiązujące nie do mojego koloru włosów, a bardziej do mojego nazwiska. Z tego powodu nie robię jakiegoś rabanu, a jeżeli inni uważają, że trzeba to robić, jakoś się solidaryzować, bo rozumiem, że to jest jak w solidarności, to jest oczywiście ich sprawą mogą to robić ja się tym nie przejmuję– mówił prezes PiS.
Kaczyński podkreślił, że jego obóz jest atakowany w sposób "po prostu niesłychany i niebywale wulgarny". – Dokonano splugawienia polskiego języka politycznego i nie tylko politycznego na ogromną skalę, że to będzie miało długotrwałe fatalne konsekwencje. Mamy do czynienia z takim procesem lumpenproletaryzacji partii, która jest główną partią opozycyjną. Ona nigdy może nie błyszczała kulturą, ale już w tej chwili to jest proces lumpenproletaryzacji. Bardzo to jest smutna rzecz, ale niestety trzeba na to jakoś reagować oczywiście, nie zniżając się do tego poziomu, ale jednak tak, żeby można powiedzieć, być zrozumiałym dla pewnych ludzi, którzy takiego miększego języka nie rozumieją– dodał wicepremier.